Bardzo ważnym elementem w moim życiu jest wspólnota. Potrzebuję być akceptowany, potrzebuję czuć się potrzebny, potrzebuję żeby ktoś zauważył, że jestem. Lubię też pomagać ludziom wokół mnie. Głównie rozmową – a raczej: słuchaniem. Jednak ostatnio było tak, że to ja potrzebowałem tej pomocy. Kilka miesięcy leżałem w bagnie grzechu. I wiecie co? Teraz lepiej rozumiem tą perykopę. Bo jak 2 miesiące temu czytałem tą perykopę to kiwałem głową i myślałem „tak, no oczywiście, że tak jest”. A teraz… oczy mi się trochę otworzyły 🙂
Gdy widzisz, że Twój przyjaciel czy znajomy leży w bagnie przywalony belką i wcale nie woła pomocy to co robisz? Ja kiedyś pewnie bym powiedział „No jak to co? Rzucam się przecież na pomoc!”. Prrr szalony! Ale po co? Woła pomocy? Nie. No to? No ale… Nie ma ale! Św. Paweł mówi jasno:
(…) wy, którzy trwacie w Duchu,
Więc po pierwsze: czy jesteś w stanie łaski uświęcającej? Nie? No to won od niego/niej! I nie ma ale! Myślisz, że jeden ubłocony i przywalony belką pomoże drugiemy ubłoconemu i przywalonego deską? Albo przekładając na wałkowaną przypowieść o kobietach niosących lampy: odpalisz zgaszoną lampę od zgaszonej lampy? NIE. To gdzie tu logika? Idź do spowiedzi człowieku po pierwsze! Umyj się i wtedy możesz przejść do części drugiej. Czyli?
(…) podźwignijcie go z całą łagodnością.
Co znaczy całą łagodnością? A jak dżentelmeni w Anglii by to zrobili? Bo ja podejrzewam, że nie rzucili by się na oślep, tylko zapytali z pięknym akcentem „Najmocniej przepraszam szanownego Pana, widzę, że jest Pan bardzo ubrudzony i leży Pan pod belką. Czy mogę zapytać czy potrzebuje Pan pomocy?”. Oczywiście żartuję – Anglicy zrobili by to o wiele lepiej 😉 Bo to jest właśnie to. Jeżeli delikwent nie woła o pomoc to jaki jest sens robienia czegoś wbrew jego woli? Wsiadam kiedyś do autobusu. Patrzę siedzi koleś z rozciętą głową. Chyba wstawiony. Krew się leje na podłogę. Pasażer powiedział o tym kierowcy. Kierowca na najbliższym przystanku podszedł do niego i spytał czy nic mu nie jest. Nie nic. Czy na pewno? Chyba 5 razy pytał czy ma wezwać pogotowie. Koleś, że nie. Ludzie oburzeni na kierowcę, a kierowca, że nie może działać wbrew jego woli. I wg mnie w 100% zdrowe zachowanie. Nie podszedł i nie zaczął od razu nie wiem z apteczką i go opatrywać. Bo przecież jak ja teraz byłem w tym bagnie to, ale bym się wkurzył jakby ktoś przyszedł to mnie i zaczął ciągnąć mnie do spowiedzi. Łagodność polega tutaj właśnie na po pierwsze prostym spytaniu czy potrzebujesz pomocy. Jeżeli nie, to można rozmowę ciągnąć dalej, ale z myślą:
Uważaj jednak, abyś i ty nie uległ pokusie.
Chyba nie potrzebujemy wynajmować Zbigniewa Chajzera, żeby zrobił nam tu test nowego Vizira. Jak podejdzie osoba w białej bluzce do gościa siedzącego w błocie to naprawdę nie trzeba dużo się starać o podobne plamy. A jak to się dzieje w rzeczywistości? Bardzo prosto: wystarczy porozmawiać. Np. o osobie, która Was wkurza. Obgadywanie to najprostsza droga do umazania się słodkim błotkiem. Albo sprośne kawały. Jeden powie, to drugi od razu podchwyci żeby dowalić co raz to pikantniejszy. Co nie? No i punkt trzeci:
Jedni drugim noście brzemiona, a tak wypełnicie prawo Chrystusa.
Jak już uda Ci się kogoś podźwignąć i ta osoba się już ogarnie (czy. pójdzie do spowiedzi) to nie zostawiaj jej samej! Czy to oznacza, że masz teraz nieść jej belkę? Nie! Przykro mi, ale ktoś Ci to musi powiedzieć – nie jesteś bogiem. Tak, wiem, że to dla Ciebie pewnie szok, ale no musiałem. Nie zbawisz świata. Mesjasz jest jeden i niech tak zostanie 🙂 W moim odczucie pomoc w dźwiganiu brzemienia to dobre słowo i rady. Byłeś kiedyś na siłowni? Wszyscy się śmieją zazwyczaj z tzw. karków, ale to oni najczęściej są takimi dobrymi duchami w tych przybytkach. I nie ma się tu co śmiać. Taki misio jak zobaczy nowego, to podejdzie zazwyczaj, skomentuje, rzuci dobrą radą, pokaże Ci jak prawidłowo trzymać sztangę, jakie suple użyć, żeby osiągnąć lepsze rezultaty. Oni robią niesamowitą robotę. Bo człowiekowi, aż chce się wracać na taką siłkę! Serio! Wiesz, że jest ktoś to Ci doradzi. I tak samo powinniśmy my starać się nieść dobre słowo do tych, którzy idą z nami. Jak widzisz, że ktoś ma podobny problem do ciebie to kurde! Porozmawiaj z nim/nią! Może wymienicie się przemyśleniami. Jak już próbowaliście nieść tą belkę. Jak chwycić. Jakie suple (modlitwy) brać. Jaki misio (Święty) dobrze radzi w tej sprawie. A czasami wystarczy sama obecność Twoja. Żeby ta druga osoba wiedziała, że nie idzie sama. Lepiej iść w milczeniu z kimś, niż zostać ze swoimi myślami sam na sam. Wiem co mówię 😉
Ciąg dalszy nastąpi 🙂