Nie przyjęliście przecież ducha niewoli, aby trwać w lęku, ale przyjęliście Ducha, który czyni was dziećmi. W Nim wołamy: Abba, Ojcze!
O ile werset 15 namiętnie jest używany często bez kontekstu (co nie musi być złą rzeczą, patrząc na to ile otuchy wlewa w serca), to mam z tyłu głowy, że jesteśmy w 8 rozdziale listu do Rzymian, który zaczyna się od słów „Oto teraz nie ma wyroku potępiającego dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, (…)”. Bo kontekstem jest ciągle rozważanie o prawie, skutkach grzechu i wybawieniu nad od nich przez Chrystusa. Warto to sobie przypomnieć, aby czytając ten fragment, mieć ten kontekst ciągle w tle.
Ta „niewola” to dokładnie „związanie”, ale faktycznie w kontekście niewolnictwa. Dokładnie, oznacza znamię, które wypalano niewolnikom, które „wiązało” ich z właścicielem. Paweł przypomina mi, że mimo, iż Chrystus za nas umarł, to jesteśmy wolni. Nie nosimy żadnego znamienia, nawet metafizycznego. To nie jest tak, że patrzymy w lustro i widzimy wypalony krzyż, albo nie wiem, rybę, na czole, która ma przypominać nam o tym, że zostaliśmy wykupieni. Pauliści przetłumaczyli „trwać w lęku”. To „trwać”, faktycznie można tak przetłumaczyć, ale inne tłumaczenie tego słowa to „ponownie”, „jeszcze raz”, „po raz kolejny”. A „lęk”, to mało powiedziane. Tu jest dobrze chyba wszystkim znane słowo… phobia. Tak, ta fobia. Np. jak ja patrzę na raty naszego kredytu do spłacenia, to trochę mam taką fobię. A Paweł mówi mi, że Jezus tego nie chce. Tak, zostałem odkupiony, ale za cenę krwi Chrystusa. Ona nie ma ceny. Nie muszę się bać, że Jezus pod koniec mojego życia przyjdzie i powie „zarobiłeś na siebie czy nie?” „byłeś grzeczny?” „paciorek zmówiłeś?”.
Dalej, to „czyni was dziećmi”: tu pojawia się takie greckie słowo hyiothesía. Zlepek dwóch słów: hyiós – syn oraz títhēmi – (legalnie) ustanowić. Więc tu nie chodzi o takie „oh, poczuj się jak dziecko”. Nie, Paweł mówi, że Duch Święty, który w nas mieszka, ustanawia nas legalnie – wg Prawa – nas synami i córkami samego Boga. Może tak się stać, ponieważ kilka rozdziałów wcześniej Paweł mówi, że Prawo jest w sferze duchowej.
Teraz „wołamy”. To jest zarąbiste. Tu jest takie słowo `krázō. Przypomina wam to coś? Jest to onomatopoetyczny (dźwiękonaśladowczy) zapis… krakania kruka 🙂 Słownik podaje tak:
krzyczeć głośno, naglącym krzykiem lub wrzaskiem, używając „nieartykułowanych krzyków wyrażających głębokie emocje”.
Czytając takie rzeczy głowa mi wybucha, jak my kastrujemy Ewangelię. „wołamy”? Raczej WRZESZCZYMY! Jak potrzebujesz pomocy, jak ci się życie wali, jak dom ci się pali, dziecko umarło, mąż zginął, nie masz za co żyć, Ruscy ci życie zniszczyli, nie masz co do garnka włożyć, a wydaje ci się, że życie nie ma już sensu, jak czarny kruk puka w twoją szybę, to nikt normalny nie uklęknie, uśmiechnie się i powie „ok”. Tylko masz wrzeszczeć, krzyczeć, i wyrazić wszystko co masz w swoim sercu. TATUSIU, OJCZE! POMÓŻ!
No i na koniec, dlaczego raz jest „Abba” (tatusiu), a raz „padre” (ojcze)? Wg mnie, z jednej strony ma to pokazywać, żeby próbować na różne sposoby. Z drugiej, że to nie ważne jaką masz aktualnie relacje z Bogiem – czy bardziej bliską czy uniżoną. A po trzecie, bo w tradycji żydowskiej powtórzenie tego samego słowa, oznacza jego podbicie. A więc tak naprawdę „Największy tato ze wszystkich tatusiów”.